Dowcip od księdza (2673)
Dowcip od księdza – godz. 18:00
Rozweselające dowcipy i historie wybierane przez księdza Rafała Jarosiewicza, często z jego „sucharowym” komentarzem.
np. W Morskim Oku, w przerębli, kąpie się baca. - "Baco, nie zimno wam?!" - pytają się turyści. - "Ni." - "Ciepło?" - "Ni." - "A jak wam jest?" - "Jędrzej." Ps. Dogadanie się jest często takie skomplikowane...
Podczas przedstawienia w cyrku wybuchł pożar. Wszyscy biegają w panice, wołając: „Ratunku, pożar!”
Tymczasem z boku stoi spokojnie jakiś mężczyzna i mówi:
- Jestem dyrektorem cyrku. Proszę zachować spokój, za chwilę wystąpi połykacz ognia!
Ps. Czasem trudno uwierzyć dyrektorowi.
Dwóch chłopców rozmawia w przedszkolu:
- Mój tata pływa w marynarce - chwali się pierwszy.
- A mój normalnie, w kąpielówkach - odpowiada drugi.
Ps. Patrzenie na rzeczywistość zależy od tak wielu czynników.
Przez wieś jadą wozy cyrkowe. Nagle do uszu jadących cyrkowców dochodzi przeraźliwy wrzask. Na podwórku, obok jednej z chałup jakiś chłop podskakuje w górę na wysokość komina, robi podwójne salto i spada na ziemię. Z jednego z wozów cyrkowych wybiega dyrektor cyrku.
- Panie, widownia będzie zachwycona! Angażuję pana! Za jeden taki skok podczas przedstawienia dostanie pan 500 złotych!
- Eee, tam. Za 500 złotych nie będę się co wieczór walił siekierą w nogę.
Ps. Niektóre „akrobacje” robimy tylko i wyłącznie z przymusu.
- Synku, przed godziną w szafce były dwa ciastka, teraz jest tylko jedno. Co się stało?
- Mamo, to nie moja wina. Było ciemno i nie zauważyłem tego drugiego.
Ps. Nie zdenerwować się w takich sytuacjach, to pomóc dziecku, by dalej było z nami szczere.
W aptece pacjent otrzymał pudełko z lekarstwami. Pyta panią magister:
- Przepraszam, jak to się otwiera?
- Wszystkie informacje są w środku - odpowiada aptekarka.
Ps. Czasem rady udzielane nam przez innych niewiele wnoszą do naszego życia.
Syn pyta ojca:
- Tatusiu, wiesz może co się dzieje z ludźmi kiedy umrą?
- No cóż synku. Prawda jest taka, że zamieniają się w proch i kurz.
- To wygląda na to, że pod moim łóżkiem już paru umarło.
Ps. Logika dziecięca przebija wszystko.
W aptece rozlega się przeraźliwy wybuch.
Z zaplecza wychodzi aptekarz w poszarpanej koszuli, z twarzą usmarowaną sadzą.
- Proszę pana - mówi do stojącego za ladą klienta. Niech pan zaniesie tą receptę z powrotem lekarzowi i powie mu, aby napisał ją na maszynie.
Ps. Staranne pisanie jest dobre, nie tylko na maturze.
Córeczka pyta mamę:
- Mamusiu, czy mogę iść się pobawić?
- Z tą dziurą w rajstopach?
- Nie. Z tą Jolą z drugiego piętra.
Ps. Rodzice przeważnie widzą inaczej, niż dzieci.
Przychodzi mężczyzna do apteki i mówi:
- Poproszę 20 metrów plastra.
- 10 wystarczy. Ja też mam trabanta - odpowiada aptekarz.
Ps. Czasami wystarczy poprosić o 20 m plastra, by wiadomo było o co chodzi.
Do drzwi mieszkania zapukał sąsiad. Otworzyło dziecko.
- Jest ojciec?
- Jest - odpowiada szeptem dziecko.
- To poproś go.
- Nie mogę - szepcze dziecko.
- Dlaczego?
- Bo jest zajęty - szepcze dalej.
- A mama jest?
- Jest.
- To poproś mamę.
- Nie mogę. Jest zajęta.
- A czy oprócz mamy i taty jest jeszcze ktoś w domu?
- Tak, policja - potwierdza nadal szeptem maluch.
- No to poproś pana policjanta.
- Nie mogę, jest zajęty.
- Czy jeszcze ktoś jest w domu?
- Straż pożarna, ale pan strażak też jest zajęty.
- Powiedz mi dziecko, co oni wszyscy robią u was w domu?
- Szukają.
- Kogo?
- Mnie.
Ps. I jak tu nie kochać dzieci?