Łk 14, 25 - 33

02 wrzesień 2022
Łk 14, 25 - 33
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: ”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć". Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.
 
Przyjść do Jezusa może każdy, kto tylko chce. Określone wymagania stawia się dopiero tym, którzy chcą być Jego uczniami. Nie ma w sumie w tym nic dziwnego. Jako że wrzesień i powrót do szkół, to szczególnie bliski jest obraz tych, którzy są uczniami, a więc i są zobowiązani spełniać pewne wymogi - np. posiadać podręczniki, przyzwoicie się zachowywać, systematycznie nabywać wiedzę, itp. Jako nie-uczeń mogę pójść do szkoły, by ją np. zwiedzić i co do tego większych wymagań nie ma, jednak z jej potencjału nie mogę w pełni korzystać. Trochę jakby mieć pudełko z ptasim mleczkiem i jedynie patrzeć na jego zawartość.
Kim więc jestem wobec Jezusa - uczniem, czy obserwatorem - wyznawcą?

Top