Łk 4, 21 - 30

28 styczeń 2022
Łk 4, 21 - 30
Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: "Czy nie jest to syn Józefa?" Wtedy rzekł do nich: "Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum". I dodał: "Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman". Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.
 
Po co On ich prowokował? Prowokował i prorokował. Był przecież "jednym z nich", takim miejscowym, ot, po prostu - synem Józefa. A jednak! Ta Ewangelia jest trochę jakby na obudzenie. Zmusza do otwarcia oczu i zobaczenia tego, co kasuję czasem już na starcie. Bo nie rokuje, bo się nie uda, bo to to już na pewno nie wyjdzie... Tak wiele z Ewangelii zabiera mi moje ludzkie kalkulowanie, gdy w miejscach i czasie, zamiast spokojnie robić swoje, zgodnie z nauką Jezusa, ja rozkładam na czynniki pierwsze opinie innych osób...
Jezus pokazuje dziś w Słowie tych, którzy zwyczajnie zawalili, ciągle wiedzieli lepiej, więc skończyli, jak skończyli - w niedostatku oraz tych, którzy zaryzykowali i zaufali mimo wszystko, i otwierając się na Boga otrzymali Jego łaski.
A ja - kim jestem, kim chcę być i jak postępować...?

Top