Mt 16, 21 - 27

29 sierpień 2020
Mt 16, 21 - 27
Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku". Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania".
 
Tak to już w życiu jest, że krzyż kojarzy się z cierpieniem. Najpierw ból, ...a później dopiero radość zmartwychwstania i siła płynąca właśnie z krzyża. I choć bardzo nie lubię cierpieć, to uczę się przyjmować swój krzyż i nieść go. Ten krzyż codzienności dopieka często najmocniej. Gdy chciałoby się rzucić wszystko i wyjechać... Ooo, ile to już razy! Ale nie - tu trzeba myśleć po Bożemu, a nie po ludzku. I choć również w tych kwestiach niemało błądzę i upadam, to dzisiejsza Ewangelia wskazuje jasno - Jezusa warto naśladować, a nie świat. Trochę jakby pod górę, ale przecież tak często okazuje się, że pewne trudne sytuacje, to po prostu lekcje. Można na skróty, można na wagary, można... ale czy warto? Ot, za kim idę? Kogo naśladuję?

Top