Mam plan. Na dziś, na jutro, na zakupy, na urlop, na życie.... To normalne, że człowiek wiele rzeczy sobie planuje. Ot, przecież dobry plan - chociażby na kolejny dzień - jest nieoceniony, zwłaszcza w sytuacji, gdy zadań jest dużo. Ku naszemu rozczarowaniu nie zawsze jednak jest tak, że plan udaje się zrealizować. Bo zaczął padać deszcz, bo ktoś zawalił umowę, bo choroba, bo... Przeszkód jest wiele. Jak mówi w dzisiejszej Ewangelii Jezus - nie wiesz, kiedy przyjdzie złodziej. Podobnie, jak nie wiem, kiedy przyjdzie sam Syn Człowieczy, by zamieszać w moich planach i dać mi inne - lepsze - choć może niewygodnie, bo nie po mojemu... Myślę, że najprostszą miarą otwarcia się człowieka na Boże działanie może być jego reakcja na sytuacje nieprzewidziane, niezaplanowane. Czy złorzeczę i przeklinam, czy może szukam w nich Boga i Jego inspiracji? Mam zawsze być gotowym na Jego przyjście. Zawsze. I znowu - podobnie jak w ubiegłym tygodniu - kwestia priorytetów.
Panie Jezu, przepraszam, że tak często zawalam, choć przecież mówię, że Ty jesteś najważniejszy. Proszę, umacniaj mnie i prowadź swoimi drogami.
Panie Jezu, przepraszam, że tak często zawalam, choć przecież mówię, że Ty jesteś najważniejszy. Proszę, umacniaj mnie i prowadź swoimi drogami.