Kurs biblijny: Cała Biblia przez sms (2770)
Cała Biblia przez SMS – godz. 15:00
Także o godzinie 15:00 rozsyłamy (po fragmencie) kolejne rozdziały Pisma Świętego, tak aby (w ciągu kilku lat) przeczytać przez SMSy cały Stary i Nowy Testament.
np. Księga Rodzaju 1, 23 - 26 "I tak upłynął wieczór i poranek - dzień piąty. 24 Potem Bóg rzekł: «Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak. 25 Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. I widział Bóg, że były dobre. 26 A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»".
słyszało, pojęło me ucho.
2 Co wiecie, i ja wiem także.
Nie ustępuję wam w niczym.
3 Lecz mówić chcę z Wszechmogącym,
bronić się będę u Boga.
4 Bo wy zmyślacie oszustwa,
lekarze nic niewarci.
5 Gdybyście chcieli zamilknąć,
byłby to znak roztropności.
6 Słuchajcie mego sprzeciwu,
na odpowiedź mych warg zważajcie.
7 Czy Boga złem osłonicie?
Wszechmogącego obronicie kłamstwem?
8 [Tak] Jego stronę trzymacie?
Czy rzecznikami jesteście Bożymi?
9 Czy dobrze by było, gdyby was doświadczył?
Czy można z Niego szydzić jak z człowieka?
10 Przywoła was do rozsądku,
jeśli w ukryciu stronniczo mówicie.
11 Czy Majestat nie budzi lęku?
Czy nie przejmuje was grozą?
12 Zdaniami z piasku wy strofujecie;
wszak wasze tarcze są z gliny.
13 Milczcie, niech ja teraz powiem,
cokolwiek może przyjść na mnie.
14 Między zęby stale biorę swe ciało,
własne swe życie nadstawiam.
15 Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam,
i dróg moich przed Nim chcę bronić.
16 To mi wystarczy za obronę.
Nieprawy do Niego nie dojdzie.
17 Słuchajcie pilnie mej mowy,
na słowa me uszu nadstawcie.
18 Mam gotową obronę przed sądem,
pewien, że jestem niewinny.
19 Kto chce się ze mną prawować?
A teraz umilknę i umrę.
20 Uczyń mi tylko dwie rzeczy,
na pewno nie stchórzę przed Tobą:
21 Odejmij ode mnie Twą rękę
i spraw, bym nie bał się Ciebie.
22 Mów pierwszy, a ja niech odpowiem,
lub ja przemówię, Ty po mnie.
23 Ile mam przewin i grzechów?
Ujawnij występki i winy!
24 Czemu chowasz swoje oblicze?
Czemu mnie poczytujesz za wroga?
25 Chcesz liść gnany wiatrem płoszyć,
prześladować słomę [już] wyschłą?
26 Przypisujesz mi czyny gwałtu,
wspominasz grzechy młodości.
27 Nogi zakułeś w kajdany,
dokładnie drogi me śledzisz,
ślady stóp moich badasz.
28 Jak próchno się to rozpadnie,
niczym ubranie zjedzone przez mole”.
2 «Prawda, jesteście potężni,
a z wami już mądrość zaginie...
3 I ja mam rozsądek jak wy,
Komu te rzeczy nieznane?
4 Na drwiny się bliźnich narażam,
gdy proszę, by Bóg się odezwał.
Z czystego, prawego się śmieją.
5 Wzgarda dla ginących - myśli bezpieczny -
popchnąć tego, komu nogi się chwieją.
6 Spokojne namioty złoczyńców,
kto gniewa Boga, jest dufny;
za rękę go Bóg prowadzi.
7 Zapytaj zwierząt - pouczą.
I ptaki w powietrzu powiedzą.
8 Zapytaj Podziemia, wyjaśni;
pouczą cię i ryby w morzu.
9 Któż by z nich tego nie wiedział,
że ręka Pana uczyniła wszystko:
10 w Jego ręku - tchnienie życia
i dusza każdego człowieka.
11 Czyż ucho nie bada mowy,
a smak nie kosztuje pokarmu?
12 [Więc tylko] u starców jest mądrość,
roztropność u wiekiem podeszłych?
13 On ma potęgę i rozum,
rozsądek znać w Jego planach.
14 Gdy On rozwali - któż odbuduje,
gdy zamknie, kto by otworzył?
15 Gdy wody wstrzyma - jest susza;
zwolni je - ziemię spustoszą.
16 U Niego zwycięstwo i siła,
ma w ręku błądzących i kłamców.
17 Radców przyda niemądrych,
a sędziów wyzuje z rozsądku.
18 Królów pozbawi ich władzy
i sznurem skrępuje ich biodra.
19 Kapłanów pośle nierozważnych,
powali największych mocarzy.
20 Głos uzdolnionym odbierze,
rozsądku pozbawi i starców,
21 pogardą okryje szlachetnych,
bo pas odepnie mocarzom.
22 Głębinom wydrze tajniki,
oświetli odwieczne ciemności,
23 narody pomnoży i zgubi,
jak dowódca ich prowadzi.
24 Rządcom ziem odbierze rozsądek,
po bezdrożach pozwoli im błądzić;
25 macają w ciemności bez światła,
chwieją się jak pijani”.
przedstawię Jemu swą sprawę,
odezwę się w bólu mej duszy!
2 Nie potępiaj mnie, powiem do Boga.
Dlaczego dokuczasz mi, powiedz!
3 Przyjemnie ci mnie uciskać,
odrzucać dzieło swoich rąk
i sprzyjać radzie występnych?
4 Czy oczy Twoje cielesne
lub patrzysz na sposób ludzki?
5 Czy dni Twoje są jak dni człowieka,
jak wiek mężczyzny Twe lata,
6 że szukasz u mnie przestępstwa
i grzechu mego dochodzisz?
7 Choć wiesz, żem przecież nie zgrzeszył,
nikt mnie z Twej ręki nie wyrwie.
8 Twe ręce ukształtowały mnie, uczyniły:
opuszczonego dokoła chcesz zniszczyć?
9 Wspomnij, żeś ulepił mnie z gliny:
i chcesz obrócić mnie w proch?
10 Czy mnie nie zlałeś jak mleko,
czyż zsiąść się nie dałeś jak serowi?
11 Odziałeś mnie skórą i ciałem
i spiąłeś żyłami i kośćmi,
12 darzyłeś miłością, bogactwem,
troskliwość Twa strzegła mi ducha -
13 a w sercu to ukrywałeś?
Teraz już znam Twe zamiary.
14 Tylko czyhałeś na mój grzech,
nie chcesz mnie uwolnić od winy.
15 Biada mi, gdybym ja zgrzeszył!
Choć sprawiedliwy, nie podniosę głowy,
syty pogardy, niedolą pojony.
16 Pysznego złowisz jak lwiątko,
na nowo użyjesz Twej mocy,
17 postawisz mi świeże dowody,
gniew swój umocnisz powtórnie,
sprowadzisz nowe zastępy.
18 Czemuż wywiodłeś mnie z łona?
Bodajbym zginął i nikt mnie nie widział,
19 jak ktoś, co nigdy nie istniał,
od łona złożony do grobu.
20 Czyż nie krótkie są dni mego życia?
Odwróć Twój wzrok, niech trochę rozjaśnię oblicze,
21 nim pójdę, by nigdy nie wrócić,
do kraju pełnego ciemności,
22 do ziemi czarnej jak noc,
do cienia chaosu i śmierci,
gdzie świecą jedynie mroki».”
2 «Istotnie. Ja wiem, że to prawda.
Czy człowiek jest prawy przed Bogiem?
3 Gdyby się ktoś z Nim prawował,
nie odpowie raz jeden na tysiąc.
4 Umysł to mądry, a siła potężna.
Któż Mu przeciwny nie padnie?
5 W mgnieniu oka On przesunie góry
i zniesie je w swoim gniewie,
6 On ziemię poruszy w posadach:
i poczną trzeszczeć jej słupy.
7 On słońcu zabroni świecić,
na gwiazdy pieczęć nałoży.
8 On sam rozciąga niebiosa,
kroczy po morskich głębinach;
9 On stworzył Niedźwiedzicę, Oriona,
Plejady i Strefy Południa.
10 On czyni cuda niezbadane,
nikt nie zliczy Jego dziwów.
11 Nie widzę Go, chociaż przechodzi:
mija, a dostrzec nie mogę.
12 Kto Mu zabroni, choć zniszczy?
Kto zdoła powiedzieć: Co robisz?
13 Bóg gniewu hamować nie musi,
uległe są Mu służki Rahaba.
14 Jakże ja zdołam z Nim mówić?
Dobiorę wyrazów właściwych?
15 Choć słuszność mam, nie odpowiadam
i tylko błagam o litość.
16 Proszę Go, by się odezwał,
a nie mam pewności, że słucha.
17 On może zniszczyć mnie burzą,
bez przyczyny pomnożyć mi rany.
18 Nawet odetchnąć mi nie da,
tak mnie napełni goryczą.
19 O siłę chodzi? To mocarz.
O sąd? Kto da mi świadectwo?
20 On i prawym zamknie usta,
mam słuszność, a winnym mnie uzna.
21 Czym czysty? Nie znam sam siebie,
potępiam swe własne życie.
22 Na jedno więc, rzekłem, wychodzi,
prawego ze złym razem zniszczy.
23 Gdy nagła powódź zabija,
drwi z cierpień niewinnego;
24 ziemię dał w ręce grzeszników,
sędziom zakrywa oblicza.
Jeśli nie On - to kto właściwie?
25 Szybsze me dni niźli biegacz,
uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
26 mkną jak łodzie z sitowia,
gonią jak orzeł ofiarę.
27 Gdy powiem: Zapomnę o męce,
odmienię, rozjaśnię oblicze -
28 drżę na myśl o cierpieniu,
pewny, że mnie nie uwolni.
29 Jestem grzesznikiem, przyznaję.
Więc po co się męczę na próżno?
30 Choćbym się w śniegu wykąpał,
a ługiem umył swe ręce;
31 umieścisz mnie tam, na dole.
Nawet mój płaszcz mną się brzydzi.
32 Nie człowiek to, aby Mu odrzec:
Razem stawajmy u sądu!
33 Czy jest między nami rozjemca,
co rękę położy na obu?
34 Niech zdejmie ze mnie swą rózgę
i strachem mnie nie napełnia,
35 bym mówić zdołał bez lęku...
A tak, ja nie mam śmiałości”.
2 «Jak długo chcesz mówić w ten sposób?
Twe słowa gwałtowne jak wicher,
3 Czyż Bóg nagina prawo,
Wszechmocny zmienia sprawiedliwość?
4 A jeśli synowie zgrzeszyli
i oddał ich w moc ich występku?
5 Radzę do Boga się zwrócić,
o łaskę do Wszechmocnego.
6 Jeśliś jest czysty, niewinny,
to czuwać będzie nad tobą,
uczciwy twój dom odbuduje.
7 Skromny byłby początek,
lecz koniec byłby wspaniały.
8 Pytaj no dawnych pokoleń,
zwróć uwagę na doświadczenie przodków.
9 My, wczorajsi, znamy niewiele,
bo wiek nasz jak cień jest na ziemi.
10 Lecz oni pouczą, wyjaśnią
słowami, co płyną z rozsądku.
11 Czyż rośnie papirus bez błota,
czy się krzewi sitowie bez wody?
12 Jeszcze świeże, niezdatne do ścięcia,
[a już] usycha, prędzej od trawy.
13 Tak z drogą niepomnych na Boga;
nadzieja nieprawych zaginie,
14 na krótko im [starczy] nadziei,
ich ufność jak nić pajęczyny.
15 Kto się jej uchwyci, ten nie ustoi,
upadnie szukając oparcia.
16 On wprawdzie w słońcu soczysty,
pędy swe puszcza w ogrodzie,
17 korzenie umacnia we żwirze,
pośród kamieni zakwita.
18 Gdy utniesz go z jego podłoża,
ono się zaprze: Ja go nie widziałem.
19 Oto wesele z tej drogi.
A z pyłu wyrośnie ktoś inny.
20 Prawego Bóg nie odrzuci,
złego nie wzmocni ramieniem.
21 Napełni twe usta radością,
a wargi okrzykiem wesela.
22 Wrogowie zapłonią się wstydem,
przepadną namioty występnych».”
Czy nie pędzi on dni jak najemnik?
2 Jak niewolnik, co wzdycha do cienia,
jak robotnik, co czeka zapłaty.
3 Zyskałem miesiące męczarni,
przeznaczono mi noce udręki.
4 Położę się, mówiąc do siebie:
Kiedyż zaświta i wstanę?
Lecz noc wiecznością się staje
i boleść mną targa do zmroku.
5 Ciało moje okryte robactwem, strupami,
skóra rozchodzi się i pęka.
6 Czas leci jak tkackie czółenko
i przemija bez nadziei.
7 Wspomnij, że dni me jak powiew.
Ponownie oko me szczęścia nie zazna.
8 Nikt już mnie powtórnie nie ujrzy:
spojrzysz, a już mnie nie będzie.
9 Jak obłok przeleci i zniknie,
kto schodzi do Szeolu, nie wraca,
10 by mieszkać we własnym domostwie;
nie zobaczą go strony rodzinne.
11 Ja ust ujarzmić nie mogę,
mówić chcę w utrapieniu,
narzekać w boleści mej duszy.
12 Czy jestem morzem lub smokiem głębiny,
żeś straże przy mnie postawił?
13 Myślałem: Wypocznę na łóżku,
posłanie to trosk mych powiernik.
14 Lecz Ty mnie snami przestraszasz,
przerażasz mnie widziadłami.
15 Moja dusza wybrała uduszenie,
a śmierć - moje członki.
16 Zginę. Nie będę żył wiecznie.
Zostaw mnie - dni me jak tchnienie.
17 A kim jest człowiek, abyś go cenił
i zwracał ku niemu swe serce?
18 Czemu go badać co ranka?
Na co doświadczać co chwilę?
19 Czy wzrok swój kiedyś odwrócisz?
Pozwól mi choćby ślinę przełknąć.
20 Zgrzeszyłem. Cóż mogłem Ci zrobić?
[Przecież] człowieka przenikasz.
Dlaczego na cel mnie wziąłeś?
Mam być ciężarem Najwyższemu?
21 Czemu to grzechu nie zgładzisz?
Nie zmażesz mej nieprawości?
Wkrótce położę się w ziemi,
nie będzie mnie, choćbyś mnie szukał».”
2 «Proszę was, zważcie nieszczęście,
połóżcie na szali zniszczenie:
3 cięższe to od piasku morskiego,
stąd nierozważne me słowa.
4 Bo strzały Boga tkwią we mnie,
moja dusza truciznę ich pije,
strach przed Bogiem na mnie naciera.
5 Czy dziki osioł ryczy na trawie
lub mruczy wół, gdy ma paszę?
6 Czy miła potrawa bez soli,
a ślaz czy w smaku przyjemny?
7 Dotknąć się tego nie ważę,
są niby chleb nieczysty.
8 Któż zdoła ziścić mą prośbę?
Niech spełni Bóg moje życzenie!
9 Oby się zgodził mnie zmiażdżyć
i przeciął pasmo dni moich!
10 Przez to już będę miał ulgę,
ucieszę się w mojej udręce,
że nie wzgardziłem słowami Świętego.
11 Czy starczy mi sił, aby przetrwać?
Jakiż tu cel cierpliwości?
12 Czy moja siła z kamienia?
Czy ja mam ciało ze spiżu?
13 Nie znajdę dla siebie pociechy.
Choć stokroć pomnożę zasoby,
daleki ode mnie ratunek.
14 W rozpaczy mieć pomoc od bliźnich,
to wrócić do czci Wszechmocnego.
15 Najbliżsi zawiedli jak potok,
jak zimowy strumień uchodzą
16 od lodu, co płynie, zmącony,
gdy śnieg już nad nim topnieje,
17 a suszą spalony wysycha,
zanika w porze upałów.
18 Ze swych dróg karawany zbaczają,
w pustyni zagłębią się, zginą:
19 podróżni z Temy wzrok natężają,
szukają wędrowcy ze Saby.
20 Wstyd im, że mieli już pewność,
zmieszani, gdy przyszli na miejsce.
21 Tym wy jesteście dla mnie,
przeraża was moje nieszczęście.
22 Czyż mówiłem: Dajcie mi coś,
wykupcie mnie swoim bogactwem?
23 Uwolnijcie z ręki ciemięzcy,
wykupcie mnie od okrutników?
24 Wskazania dajcie - zamilknę,
i wyjaśnijcie, w czym błądzę.
25 Ileż potęgi jest w słowach szczerych!
A cóż pomoże wasze łajanie?
26 Czyż chcecie ganić same słowa -
i mowy rozpaczy przez wiatr porywane?
27 Naprawdę, sierotę gubicie,
kupczycie swym przyjacielem.
28 A teraz popatrzcie na mnie:
więc w żywe oczy kłamałbym?
29 Zmieńcie się, zło niech zaniknie;
zmieńcie się, o prawość mą chodzi.
30 Czyż język mój jest występny?
Czy podniebienie grzechu nie rozezna?”
Do kogo ze świętych się zwrócisz?
2 Żal nierozsądnych zabija,
a gniew uśmierca niemądrych.
3 Patrzałem, jak głupiec zapuszczał korzenie,
gdy wtem widzę, że w jego siedzibie
4 synowie są bez pomocy,
w bramie ich sąd bez obrońcy,
5 zbiory ich głodni zjadają
lub do kryjówek zanoszą;
chciwi bogactwa ich pragną.
6 Wszak boleść nie z roli wyszła,
ni z ziemi cierpienie wyrosło.
7 To człowiek się rodzi, by jęczeć,
jak iskra, by unieść się w górę.
8 Lecz ja bym się zwrócił do Boga,
Bogu przedstawiłbym sprawę.
9 On czyni niezmierne dziwy,
a cudów Jego bez liku:
10 On udziela glebie deszczu,
posyła wody na powierzchnię ziemi,
11 wysoko podnosi zgnębionych,
smutni się szczęściem weselą.
12 Udaremnia zamysły przebiegłych:
dzieło ich rąk - nieskuteczne;
13 chytrzy złapani, choć sprytni -
daremne knowania podstępnych.
14 Za dnia popadają w ciemność,
w południe macają jak w nocy.
15 Sierotę ratuje od miecza,
biedaka - z przemocy mocarza,
16 ubogi się karmi nadzieją,
bo nieprawość zamyka swe usta.
17 Szczęśliwy, kogo Bóg karci,
więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego.
18 On zrani, On także uleczy,
skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi.
19 Od sześciu nieszczęść uwolni,
w siedmiu - zło ciebie nie dotknie;
20 w nędzy wykupi od śmierci,
na wojnie od miecza wybawi.
21 Unikniesz chłosty języka,
nie strwoży cię nieszczęście, gdy spadnie;
22 będziesz się śmiał z suszy i głodu,
nie zadrżysz przed dzikim zwierzęciem,
23 gdyż zawrzesz pakt z kamieniami
i przyjaźń z polną zwierzyną.
24 Ujrzysz twój namiot spokojnym,
mieszkanie zastaniesz bez braków.
25 Poznasz, że wielu masz potomków,
że twych dzieci - jak trawy na łące.
26 Dojrzały zejdziesz do grobu,
jak snopy zbierane w swym czasie.
27 Tośmy zbadali i tak jest;
posłuchaj i sam to chciej pojąć!»”